Klapsznita z bajlagom, czyli drugie śniadanie w stylu śląskim

Tak się przyjęło, że każdego ranka wzorcowa żona i matka szykuje swojemu mężowi
i pociechom pyszne śniadanko. Choć obecnie nie uważa się, iż jest to regułą, gdyż mężczyźni coraz częściej przejmują obowiązki kobiet, to w niektórych domach pozostało tradycją, że to właśnie kobieta – żona i matka, dba o to, by z brzuszków ukochanych osób nie dobywało się burczenie.

 

Jak możemy przeczytać na stronach książki „Wihajster do godki” autorstwa Barbary Szmatloch:

 

„Terozki na kożdym kroku idzie dostać żymły, kołocki, sandwicze abo zamówić se pizza. Downi tego niy było. Fto szeł na szychta abo do szkoły, broł z chałpy klapsznity z bajlagom”.

 

Rzeczywiście w dobie dzisiejszych czasów, jadąc do pracy możemy kupić kanapkę nawet na stacji benzynowej, czy zamówić zestaw śniadaniowy i wybrać sobie to, na co mamy ochotę. Sklepy spożywcze również oferują całą gamę gotowych propozycji śniadaniowych lub innych produktów, z których bez większego trudu przygotujemy pyszne śniadanie. Piekarni jest wiele, można w nich kupić świeże, pachnące, często jeszcze ciepłe żymły, czyli bułki lub drożdżówki z kruszonką i chleb.

 

Klapsznita na szychta

 

Niegdyś na śląsku najpopularniejszą wersją śniadaniową była zwyczajna klapsznita inaczej klapsztula, czyli przekrojona na pół i sklapniynto sznitka – kromka chleba. Było to wygodne i szybkie rozwiązanie, a na dodatek łatwe do zjedzenia, bo w trakcie posiłku niy łobtuściyło się palcow. Bajlaga była za to niczym innym jak dodatkiem do chleba. Wybór był prosty klapsznita była albo z kajzom albo w najlepszym wypadku z wusztem. Zdarzało się również, że kromki chleba smarowano fetym/tustym, czyli smalcem. Wtedy mówiono, że na śniadanie ma się fetsznita. Oczywiście monotematyczne śniadania to żadna finezja, jednak to właśnie takie produkty najczęściej były w domu i to na ich podstawie robiło się kanapki do szkoły i pracy.

 

Nieodłącznym elementem drugiego śniadania był tyj albo malckawa z mlykym zabierana na szychta we flaszce.

 

Klapsznita dla bajtla

 

Kanapka w wersji szkolnej miała często inny charakter niż ta, którą żona pakowała mężowi do pracy. Mamulka rychtowała klapsznity nie zapominając o ty, że dzieci potrzebują witamin, dlatego też były one często ze sznitlochym – szczypiorkiem, radiskami – plasterkami rzodkiewki lub jajecznicą – smażonkom. Kanapka w wersji „wypasionej” zawierała również ugotowane jajka. Troskliwe matki często wrzucały do szkolnej tasi ponki, czyli jabłka, zapewniając tym samym swoim pociechom również porcję owoców. Jak widać o to, by posiłek był zbilansowany w miarę możliwości kobiety dbało od dawien dawna.

 

Pakowanie drugiego śniadania

 

Zdarzało się, że kanapki pakowano wprost do kieszeni lub nosiło w tasi. Klapsznity zawijano w cajtongi, które wcześniej służyły do czytania, a później do zapakowania drugiego śniadania. To się nazywa ekologiczne rozwiązanie! Taka praktyka była związana z tym, że dawniej nie było nylonowych woreczków ani szachtelkow, do których można było wsadzić kanapkę.

 

W kolejnym z artykułów postaramy się Państwu przedstawić ciekawe propozycje na drugie śniadanie do szkoły i pracy. W końcu rozpoczęcie roku tuż, tuż a nasze pociechy lubią zajadać na przerwie coś pysznego.

 

Redakcja

Redakcja serwisu TwojeStrony.info

Nie ma jeszcze komentarzy

Zostaw odpowiedź

Your email address will not be published.