Żywot chopa chorego to nic dla baby śmiesznego – czyli kilka słów o tym jak chorują chopy

W tym roku jesienna aura bywa wyjątkowo zaskakująca. Za oknem jest pięknie, a ledwie wyjdziemy za próg, już czuć przeszywający chłód. Innym razem ziąb towarzyszy nam w drodze do pracy, a wychodząc z niej doskwiera nam zbyt wysoka temperatura. Zatem nic dziwnego, że rozpoczął się czas jesienno-zimowych przeziębień a grypa szaleje. My jednak nie dając się przewrotnej pogodzie pragniemy podejść do tematu z humorem i przedstawić, jak wygląda żywot chorego chopa.

AMBITNE POSTANOWIENIE

Jest końcówka listopada a za łoknym normalnie jor – w nocy i nad ranym piździ jak w Keleckim, bez dziyń gorko. Roz klara razi po ślypiach, roz dyszcz. Roz cołki dziyń wieje, że łeb chce urwać, a na drugi nawet listek się nie poruszy. I ni wiadomo jak się ubrać – rano najlepij brać zimowy mantel a po szychcie można w krótkich galotach łazić. Niestety tako auro ni sprzyjo byciu zdrowym. Jednak z racji tego, że zbliżo się koniec roku, więc wypadałoby zrobić kiere postanowienie norowoczne. Padło na poprawę łodporności.

 

KALESONY W ŁODSTAWKA

Czopka i kalesony poszły w łodstawka, w chaupie przykręciłem kaloryfery, a wieczorami, by przeluftować się i rozprostować gyry łaziłem w cieńkiej bluzie. Na kolo w tako zmienno pogoda jeszcze ni byłem gotowy. Do niedzieli dawołem rada i byłem dumny z siebie, że nic mi nie dolego. Czułem się jak Ci, co cołki rok lotajom nawet bez rymy. Jednak w poniedziałek, jak trza było zbierać się do roboty to się zaczęło – charlołek jak jakiś tuberok, z kichola smarki leciały, a fiber kole 38 stopni.

 

WIZYTA U LYKORZA

I trza było iś do lykorza, by przepisoł jaieś lyki, wtore drap postawią mnie na gyry. Ja mogłem se pogodać… Początek grypy. Rewiyr na 3 tydnie, leżenie w łóżku i łodpoczywać. I tak miołem przymusowe wolne. Polozłem do aptyki, wykupiłem lyki i rozpoczołem tyrapia antygrypowo.

 

 

OMA W POGOTOWIU

Ledwie lygnołem do łóżka to dzwonek do drzwi. A tam moja oma. Jak ino dowiedziała się łod sąsiadki, że mom grypa (skąd łona to już wiedziała?) zarozki była u mnie. Najpierw chciała mnie sprać po rzici, bo tyla razy mi godała, żebyk ni łaził bez czopki i kalesonów. Ale za chwila w antryju miołem 4 taśki, z rozmaitymi rzeczami – apluzyny, fyrzichy, kilo amoloków, kilkadziesiąt główek knoblochów, a w krauzach ajntopf, fasolowo, świeże tłuste i łoczywiście nudelzupa. I godała, że bydzie codziennie przyłazić do mnie i bydzie mnie leczyła swoimi sposobami. Zarozki potym jak ino oma polazła, to pojawiła się moja libsta. Jak dobrze, że jo ją mom, bo zajęła się moją chaupą, a jo mogłem spokojnie się kurować. Bez 2 tydnie miołem istny chaos. Charlałem, charkałem, byłem cały uciompany, jodłek różnej maści pile i piłek syropy przepisane przez lykorza, moja oma stosowała na mnie swoje naturalne kuracje (wodzionki, cwibak z knoblochami, mleko z masłem i knoblochami), a libsta zajmowała się resztą.

 

 

PO TYDNIU CHOROWANIA

O wiele lepij poczułek się w łostatnim tydniu rewiru, skończyło się charlanie i smarki, mogłem już normalnie godać, a fiber spadła. Mogłem spokonie w końcu wyjść na świeży luft i iść do roboty, bo te łostatnie 3 tydnie siedzienia non stop w chaupie i przechodzenia wszelkiej maści kuracji dało w kość. Terozki mądrzejszy codziennie mom ubrane kalesony i łaża w czopce, bo ni chciołbym mieć kolejnyj powtórki z rozrywki. A po nowym roku bydzie trza pomyśleć nad tym jak poprawić własną łodporność. A może tak morsowanie?

 

SŁÓWKA NA DZIŚ:

jor – wiosna

gyry – nogi

charlać – kaszleć

charkać – ciężko spluwać

tuberok – człowiek obficie kaszlący

drap – szybko

rewir – L4

apluzyny – pomarańcze

fyrzichy – brzoskwinie

amolok – cukierek miętowy

knobloch – czosnek

ajntopf –  gęsta zupa, jako obiad jednodaniowy

tłuste – smalec

nudelzupa – rosół z makaronem

oma – babcia

libsta – narzeczona

uciompany – zakatarzony, z obfitym katarem

pile – tabletki

cwibak – sucharki

Redakcja

Redakcja serwisu TwojeStrony.info